środa, 17 lipca 2013

Popsuty sprzęt i nie-bieganie.


I choć śniadanie było dziś nie tylko smaczne, ale i pyszne - jadłam bowiem bezcukrowe muesli z owocami ze świeżym bananem, jogurtem greckim, cynamonem i syropem z agawy - nie możecie go zobaczyć, bo zepsuł mi się aparat. Nie dość, że zostałam ze starą cyfrówką, to jeszcze zaczęła się psuć, a potem rozładowała. A ja nie wzięłam ładowarki. 

Dzisiejsze wędrówki po galerii sprawiły, że nie miałam już siły iść na basen, trudno, pójdę jutro - centra handlowe mnie wykańczają. I nieco przytłaczają. 


Według planu powinnam pójść rano pobiegać, ale nie poszłam. Wstałam trochę później, ale nie na tyle by był to powód, na niebie nie było chmur i stwierdziłam, że choć wcale nie łapał mnie leń jednak sobie odpuszczę. Mimo wszystko biegi u babci (może nie tyle same biegi, ale inne czynności z nimi związane) wyglądają inaczej i czuję się nieco skrępowana. 
Czy jeśli przez tydzień nie będę biegać poczuję różnicę po powrocie do domu i do treningów?  



1 komentarz:

  1. pewnie nie poczujesz wielkiej różnicy, ogólnie nie znam się na tym ,ale nie wydaje mi się żeby to coś zmieniło :)

    śniadanie pewnie pyszne *-*

    OdpowiedzUsuń